Mam wreszcie przyjemność przedstawić Wam zakończenie dziwaczkowej wersji baśni o Czerwonym Kapturku . Czy przyjemność będzie obopólna ocenią osoby, którym uda się dotrwać do końca przydługiej opowieści.
Zaczynamy !!!
Nie za górami i lasami ale całkiem blisko ...
Usiadł na zwalonym pniu sosny na skrzyżowaniu leśnych dróg .
Zdjął wojskową , przetartą tu i ówdzie kurtkę i schował ją do brezentowego plecaka . Był zmęczony . Wrócił pamięcią do wczorajszej rozmowy z babcią .
- Nic na to nie poradzisz , rytuał musi się dopełnić - powiedziała .
- Ale dlaczego JA ?? - zapytał z gniewem
Popatrzyła na niego . W jej brązowych oczach był smutek .
- Rytuał MUSI się dopełnić wnuku . Raz na sto lat wybieramy Wielkiego Łowczego . Dobrze o tym wiesz . Jesteś Wybrańcem . Nic na to nie poradzisz ani ty , ani ja nie możemy tego zmienić . Tak chce Mateczka z Bagien i tak musi być .
- A co się wydarzy jeśli go nie dopełnię ? Czy można nas bardziej ukarać ??
Babcia tylko westchnęła głaszcząc w zamyśleniu swoje piękne , szpakowate włosy .
- Przecież wiesz dlaczego tak się stało - powiedziała po dłuższej chwili .
Wiedział . Jego wilczy ród był kiedyś potężny i nieustraszony . Ludzie opowiadali o nim ze strachem i szacunkiem . Żeby utrzymać ten stan , co jakiś czas przedstawiciel rodu wybierany przez przywódcę napadał na osoby wchodzące do lasu . Mateczka z Bagien patrzyła na to łaskawym okiem. Ludzie bali się zapuszczać w leśną głębinę , co bardzo było jej na rękę . "Nie wywołuj wilka z lasu" mówili . Pewnego razu Wybrańcem został niejaki Wolfram .
Nie nadawał się do tej roli, oj nie nadawał . Był gapowaty i gnuśny . Swoje wyróżnienie zawdzięczał wstawiennictwu matki .
Nie umiał wywiązać się ze swojego obowiązku . Poprosił więc Mateczkę z Bagien, żeby chociaż na jedną noc zamieniła go w człowieka .
.... i nadeszła owa noc brzemienna w skutki dla wilczego rodu ....
Wolfram zamieniony w człowieka ( uczciwie trzeba przyznać, że wygląd miał głupawy , nawet Mateczka z Bagien nie jest wszechmocna ) spotkał na leśnej ścieżce dziewczę w Czerwonym Kapturku . Przeobrażony w człowieka tak się spodobał zaawansowanej już nieco w latach dziewczynie, że ta , zdesperowana swoim staropanieństwem zaciągnęła nieszczęśnika przed ołtarz .
- Mateczko z Bagien ! - jęczał przerażony - Ratuj ! Chcę być znowu wilkiem !!
- A daj ty mi spokój ofermo ! Trzeba wiedzieć o co się prosi ! Jestem teraz zajęta , radź sobie sam !
... i tak Wolfram został człowiekiem , stał się ofiarą Czerwonego Kapturka .
Od tej pory Wielki Łowczy tradycyjnie po mianowaniu otrzymywał imię nieszczęsnego przodka . Mateczka z Bagien zaś, mając dosyć lamentów Wolframa , że niby stał się obcy dla własnego stada , zamieniła całe stado w ludzi . Mogła , z pewnością mogła rozwiązać ten problem inaczej ale nawet ona bywa złośliwa ...
... i dlatego teraz nieszczęsny Wolfram chcąc dopełnić , tak naprawdę nie potrzebnego już nikomu rytuału - ludzie przestali bać się lasu - siedział na rozstaju leśnych dróżek .
Zrezygnowany wyjął z plecaka smartfon i uruchomił aplikację "Złap Czerwonego Kapturka" . Tak ! Wilczej rodzinie nieobce są najnowsze technologie !!
Ku rozpaczy Wolframa na ekranie pojawił się szybko zmierzający w jego stronę czerwony punkt . Stawał się coraz większy ....
Popatrzył na ścieżkę . Ścieżką szło Coś.... Coś , ubrane na czarno miało czarne, nastroszone na głowie włosy i bardzo dziwną twarz . Ściśle mówiąc nie twarz ale usta . "To niemożliwe!" pomyślał, z niedowierzaniem przecierając oczy .
"To niemożliwe , żeby to Coś miało wszystkie srebrne zęby !! "
Postać nieuchronnie zbliżała się do Wolframa . Ubrana była w czarną kurtkę i czarną krótką spódniczkę . Na cieniutkich nogach miała coś przypominającego rajstopy .Rajstopy owe były tak dziurawe , że nie mogło to być dziełem przypadku albo zwykłego niechlujstwa . Cieniutkie nóżki dźwigały ciężkie buciska , pokryte całe srebrnymi ćwiekami . Zgroza !!!
... ale to nie koniec! Coś miało uszy zakryte czerwonymi słuchawkami z których to słuchawek wydobywały się dziwne trzaski i łomoty, w rytm których Coś kołysało się , i warczało pomrukiwało .
Wolframa ogarnęło przerażenie a trzeba mu przyznać , że choć melancholik , strachliwy nie był . Dopiero teraz zauważył , że srebrne nibyzęby to kolczyki ,którymi Coś ma przekłutą dolną wargę .
Aplikacja zaczęła szaleć. Na ekranie ukazał się czerwony , migający napis:
Łap ! Łap Czerwonego Kapturka !!!
Wolframa zamurowalo . Nie mógł się ruszyć .....
Aplikacja ciągle go ponaglała : Łap ! Zatrzymaj !!!
Coś przystanęło przed Wolframem . Było prawie jego wzrostu !!!!
Rozdziawiło usta w jakimś dziwnym grymasie - kolczyki zafalowały ....ukazując aparat na zębach.....
- Joooo...... - wychrypiało przeciągle Coś .
Wolfram wpadł w panikę . Nie znam niemieckiego !!! Znam hiszpański, angielski , ale niemieckiego nie !!! Co teraz będzie ????
- Jooo.... - zachrypniety głos stał się jakby nieco łagodniejszy - ale fajna cziara !!
- ???? Cziara ??? Nie rozumiem ???? - wyjąkał przerażony
- Dziara mówię !! - Coś wyszczerzyło w jego kierunku aparat na zębach i wyciągnęło dłoń ozdobioną pierścionkami przedstawiającymi czaszki i skrzyżowane piszczele w kierunku jego muskularnego ramienia ozdobionego tatuażem głowy wilka .
... i znowu Wolfram poczuł napad paniki . Pewnie uważacie, że wilk w lesie powinien bać się tylko myśliwego i szkolnych wycieczek , ale ciekawe jak Wy byście się czuli na widok wyszczerzonej w Waszą stronę takiej ilości metalu.....
- yyy...yyyy dziękuję ... - wyszeptał - tylko na tyle było go stać ....
Coś zdjęło z uszu czerwone słuchawki ( a miał być Kapturek !!! ) , Rytmiczne trzaski stały się głośniejsze . Jakby stado oszalałych drwali wpadło do składu z rurami i chciało porąbać je na obrączki .... Coś wyłączyło dźwięk .
Popatrzyło na Wolframa . Od tego spojrzenia wszystkie jego włosy zaczęły z przerażenia rosnąć w odwrotnym kierunku .
- Dziara zaszadniczo fajna ale obcza mi ideologicznie . Programowo nie przyszwajam tej tematyki - oświadczyło Coś .
- ???? Chyba nie bardzo rozumiem.... - wyjąkał - ( "Chyba nie bardzo ? " Ja w ogóle nie rozumiem o co temu czemuś chodzi .... )
- To przez moje imię i babczę - Coś zabrzęczało kolczykami układając usta w wyrazie niesmaku .
-Tak ? - ostrożnie udał zainteresowanie . Tak naprawdę miał zamiar wstać i uciekać .
- Nooo .... Mam na imię Wilkumiła - westchnęło stworzenie z wyraźnym przygnębieniem .
- Chyba nie ma takiego imienia - zauważył nieśmiało
- Phi !- żachnęło się stworzenie - Powiecz to mojej babczi ! Teraz już jest !
A ty jak masz na imię ?
- Wolfram - powiedział bardzo cicho , bo instynkt mu podpowiadał, że nic dobrego z tej sytuacji i rozmowy nie wyniknie.....
- Ale numer ! Ja nie mogę ! - stworzenie podskoczyło . - WILKUmiła i WOLFram!
- Chodź , muszę cię przedsztawić mojej babczi ! - Coś wyszczerzyło aparat na zębach i znowu zafalowało kolczykami na dolnej wardze .
Wolfram wstał ociężale i :
a) zupełnie nieociężale , porzucając plecak i smartfona uciekł gdzie pieprz rośnie
b) poszedł odwiedzić babcię , ożenił się z Czerwonym Kapturkiem . Żyli długo i byle jak
c) uciekł do najbliżej placówki Straży Leśnej i błagał, żeby odwieźli go do Ogrodu Zoologicznego
d) porzucił wszystko i został wilkiem morskim
A Wy jak myślicie ? Jedno jest pewne - nastąpił zmierzch baśni , nie wiadomo już kto na kogo poluje , już nigdy nie będzie tak jak bywało dawniej.....
Babcia w wersji klasycznej . Miła, wesoła . Świetna kucharka , mistrzyni szydełka , producentka ciepłych zimowych skarpet .
… wiedziony ciekawością poszedł z Wilkumiłą . Szli w milczeniu, bo o czym tu gadać z nastolatką kłapiącą kolczykami? . Wyjął z kieszeni brzęczący telefon . Aplikacja szalała ; UWAGA !!! ZBLIŻASZ SIĘ DO DOMU BABCI!! UWAGA!!!
… no to klops! Co mam teraz zrobić ? Zeżreć wnuczkę i babcię ? Przecież to bez sensu ! Trzy schabowe dziennie – to moja norma- więcej mięsa nie dam rady zjeść !!!
Doszli do polany, na której stał ładny ,drewniany domek. Wilkumiła otworzyła skrzypiące , pomalowane na niebiesko drzwi . -podobno ten kolor odpędza muchy - gdzieś o tym czytałem -pomyślał.
Weszli do środka. Wąski przedpokój prowadził do obszernego salonu z kominkiem.
- Baaaabczuuu !!! – ryknęła donośnie Wilkumiła – Goszszcia przyprowadziłaaam !!! O dziwo artykulacja owa była względnie zrozumiała, pozbawiona metalicznych efektów.
Salon oświetlały miłe dla oka promienie słoneczne wpadające przez niewielkie okna. Na półkach stały figurki … wilków .
Z pewnością jesteście zaskoczeni – Wolfram też był zaskoczony . Zewsząd osaczały go postacie wilków i wilczków z porcelany, drewna, mosiądzu i pluszu . Duże i małe, jarmarczne wyszczerze i dzieła sztuki.
Ups! … potknął się o dywan . Różowy, ze sztucznego futerka imitował wilczą skórę .
( Swoją drogą widzieliście kiedyś różowego wilka?) Plastikowa wilcza głowa wpatrywała się czarnymi, szklanymi oczami w spłoszonego Wolframa z wyraźną dezaprobatą .
To sen pijanego gajowego albo MME !!! (Monotematyczne Muzeum Etnograficzne) – pomyślał z przerażeniem.
Nie wiedzieć skąd pojawiła się nagle postawna kobieta o rudej czuprynie , ubrana w dres moro. W rękach trzymała … dubeltówkę .
To babcia czy już leśniczy? - Pomyślał w popłochu . – Przecież jeszcze niczego nie zrobiłem! A może w baśni skleiły się kartki i babcia została leśniczym???
- Mam cię draniu!- wrzasnęło piskliwie zmilitaryzowane zjawisko . - Zastrzelę cię krwiożerczy bydlaku!!
- Babczuuuciu ! Co ty lobisz??? - wyjąkała Wilkumiła
- Zamilcz!! Ten potwór przyszedł nas zeżreć !! To wilk !!!
- Babczuuu, jaki łilk ??? Co ty opowiadacz ???? To ja go żaprosiłam !!!
- Zobacz jak mu sierścią z oczu patrzy !!!
Tutaj mamy babcię w innej wersji , jakby trochę złośliwej, z przekrwionym organem powonienia i takimiż policzkami
Wolfram zbaraniał ( czy wilk w ludzkiej skórze może zbaranieć? Jak widać może.). Na taką sytuację nikt go nie przygotował .Między nami mówiąc na inną też . Nie dostał żadnych instrukcji co i dlaczego ma zrobić . Stał i gapił się bezmyślnie , chociaż nie – przemknęła mu przez głowę jedna myśl – dres moro głupio wygląda na tle różowego dywanu- jak czołg pomalowany w różowe koniczynki… czy gdyby wszystkie czołgi pomalować na różowo nie byłoby wojen? Ogarnął go różowy głupostan – będzie co ma być , a on nie będzie niczego robił, będzie miał różowe myśli pełne różowych i puchatych baranków , różowych…
Jako że oczy miał zamknięte, nie zauważył że kamuflarz babciny obejmował również twarz starszej damy , pokrytą grubą warstwą podkładu a właściwie szpachlówki w cielistym kolorze.
Efekt ożywiały zaj.... bardzo zapacykowane czerwoną szminką usta .
- Gdybym tylko mogła ... - zasyczała czerwonousta
- .... to nastawiłabyś wodę na herbatę . Przyniosłam ciasto."Peace and Love" Hildegardo Wilczyńska . Orzeszki też mam.
Puchate różowe baranki zamieniły się w różowe chmurki i zniknęły . Otworzył oczy .
- Mateczka z Bagien ! - wykrzyknęli wszyscy troje zadziwiająco zgodnie.
Zgodnie, choć Wilkumiła z niestaranną artykulacją - w jej wykonaniu brzmiało to mniej więcej tak: "Maczeetka z Bańńen "
W salonie pojawiła się bowiem kobieta o figurze ani zbyt szczupłej, ani zbyt krągłej . Ubrana była w zielone bojówki i zielonego T-shirta z napisem "Chrońmy Lasy Państwowe", na nogach miała wojskowe buty słusznej wielkości . Jej długie włosy niedbale zawiązane na plecach w węzełek były koloru...
- jaki to kolor? zastanawiał się Wolfram .- Miętowy czy seledynowy? Czy jest jakaś różnica ? .
Mateczka z B. w jednym ręku trzymała niewielki kuferek transportowy na zwierzaka , w drugim pakunek- dla odmiany pokaźnej wielkości . Piękny był on. Papier w zielone paprotki, ozdobiony zielonymi wstążkami w różnych odcieniach . To arcydzieło sztuki pakowalniczej mogło pochodzić tylko od Zurinki z "Baśniowa" !
- Tak, to ja. Przepraszam za nieformalny strój, ale miałam interwencję w terenie .Wasze osoby się znają ?
-Poniekąd - warknęła Hildegarda .
- Hildegardo, twój kamuflaż za bardzo rzuca się w oczy . Może to przez szminkę ? Odłóż dubeltówkę - oddam ją leśniczemu. Stara się zapobiec wycince lasów państwowych. Przyda mu się dodatkowy środek nacisku .Rozpakuj ciasto i orzeszki.
- A ty kto ? - Mateczka z Bagien popatrzyła na Wilkumiłę . - Baśń o Stalowym Jeżu zamknęłam trzy miesiące temu .
- Mam na im...ę Wlk...ła -
- "Wlkła"? Co to za imię ? Tego się nie da nawet wymówić !
Wypluj to żelastwo , bo niczego nie rozumiem ! - Mateczka z B.
wymamrotała cos pod nosem i... coś zabrzęczało , coś potoczyło się po podłodze .
O rany !- wrzasnęła - tym razem wyraźnie - Wilkumiła . -Moje kolczyki ! (aparat korekcyjny pozostał na swoim miejscu)
- Powiedz "Rozgoryczony Roderyk rozebrał nierozbieralne rechocząc radośnie" - zażądała Mateczka
- RRRozgorryczony RRoderryk rrozebrrał nierrozbierralne rrechocząc rradośnie - powtórzyła posłusznie Czerwony Kapturek.
- Może być . Hildegaro - może wreszcie usiądziemy ?
Nie czekając na zaproszenie M.z B. zajęła miejsce na wygodnej kanapie stawiając delikatnie kuferek na podłodze .
Hildegarda zaczęła się krzątać po aneksie kuchennym mamrocząc coś pod nosem . Wyjęła z szafki najładniejszą zastawę stołową - tę w pszczółki na kwiatach rumianku .Rozpakowała ciasto i orzeszki , starannie zwijając pakowy papier w rulonik i w mniejsze ruloniki zielone kokardki . Jednak w Hildegardzie coś ze wzorcowej babci pozostało .
- Siadajcie na kanapie !- zażądała Mateczka z B.
Usiedli .
Hildegarda pięknie nakryła niski stół . Wszechobecne na porcelanie pszczółki utrwalone przez artystę w momencie wzniosłego aktu pozyskiwania pyłku z kwiatów rumianku nastrajały optymistycznie .
Wolfram z trudem usiłował odpalić w rozumie opcję ułatwiającą zrozumienie obecnej sytuacji , lecz wysiłek ten zakończył się niepowodzeniem .
- Częstujcie się a ja przybliżę wam cel dzisiejszego spotkania .
Posłusznie wzięli po kawałku ciasta z owocami leśnymi i kremem z prawdziwej bitej śmietany .
- Niniejszym ogłaszam zakończenie projektu "Baśń o Czerwonym Kapturku " .
Zdziwili się . Każde zdziwiło się na swój sposób, z ustami pełnymi pysznego ciasta.
- ooooooo...... - Babcia Hildegarda
- yyyyyyyyy .... - Czerwony Kapturek
...uuuuuuu... - Wolfram
- Zamykam wszystkie baśniowe projekty , jako że to przedsięwzięcia przestarzałe i w obecnej rzeczywistości pozbawione sensu . Ludzie poszukują baśni w Internecie na fotoszopowanych zdjęciach celebrytek . Czytają z zapartym tchem o ich rozwodach i byłych mężach . Czują się w takim otoczeniu jak zając na polu kapusty . Patrzą na bieda marketing na ściankach i ślina im cieknie na widok cekinów i markowych dodatków. Nawet moje Sanktuarium na bagnach chcieli wysuszyć ! Ogrodziłam je , umieściłam w kilku miejscach tablice " Wstęp surowo wzbroniony ! Teren wojskowy !" i teraz mam spokój.
- ... ojej... - Babcia Hildegarda
- ...jejku....... Czerwony Kapturek
- .. o kurczę .... - Wolfram
- Kasuję więc baśniowe aplikacje na waszych telefonach . - ciągnęła dalej Mateczka . -Dostaniecie esemesy z numerami konta, na które wpłynie wasza baśniowa odprawa . Nie martwcie się o relacje z Urzędem Skarbowym - baśniami zajmuję się od kilkuset lat .- uśmiechnęła się znacząco
Trójka świeżo zwolnionych baśniowych bohaterów pochłaniała z nerwów coraz większe kawałki ciasta, przegryzając orzechami laskowymi . Ciasta jednak nie ubywało - widocznie w salonie obowiązywały jeszcze jakieś baśniowe standardy.
- Otrzymacie również namiary na doradcę , Mecenasa Kociniaka, który pomoże wam w rozwiązywaniu szeroko rozumianych problemów .
- ??????? - Babcia Hildegarda
- ??? - Czerwony Kapturek
- ? - Wolfram
- Mecenas Kociniak , znany również jako Kot w Butach od lat zajmuje się naszymi sprawami .
- Kot? - zdziwił się Wolfram . W zasadzie nie miał nic przeciwko kotom, ale się zdziwił .
- Mecenas Kociniak mógł przyjąć ludzką postać , ale wyszedł z założenia, że wszystkie koty są piękne, a ludzie niekoniecznie. Bał się ryzyka . Ma apartament i biuro na szczycie wieżowca w centrum stolicy i pracuje online . Zamienił tylko buty z cholewą na domowe kapcie .
... acha... pokiwał ze zrozumieniem głową Wolfram .
Z tym zrozumieniem trochę przesadziłam - rozumiał coraz mniej .
- Dobrze, pan Mecenas Kociniak urzęduje w apartamencie, a co będzie z nami ? Do końca życia mam mieszkać na tym zad... w tym lesie?- zaniepokoiła się Hildegarda . - Dostanę reumatyzmu ! Wszystko co złe zawsze dzieje się w chatkach w środku lasu ! Obejrzyj filmiki na YT !! .
Czerwony Kapturek nic nie powiedziała . Myślała o tym, czy dużo czasu zajmie jej zbieranie rozrzuconych po podłodze kolczyków . Pewnie część utknęła w szparach wiekowej podłogi... Niby można kupić nowe, ale jednak żal.....
- Moim obowiązkiem jako osoby prowadzącej od setek lat baśniowe projekty - ciągnęła swój wywód Mateczka z B. - jest zapewnienie ich uczestnikom godziwego życia pozabaśniowego , a przynajmniej pomoc w ogarnięciu nowej rzeczywistości . Pamiętajcie - TAM nie obowiązują reguły przyjęte w naszym świecie .
- Może wreszcie nie będę czyimś obiadem - mruknęła pod nosem Hildegarda ( Babcia)
- Czego oczekujecie w nowym życiu ? - zapytała Mateczka
- Mogę o coś prosić ? Tak na początek ? - zapytała nieśmiało Czerwony Kapturek
- Tak ? - Mateczka uniosła do góry wypielęgnowane brwi
- Chciałabym zmienić imię na ...Zosia - mogę ?
- Oczywiście - uśmiechnęła się ciepło M z B, jak na Mateczkę przystało . - Hildegardo ?
- Nie chcę już mieszkać w tej zawilgoconej chacie napoczętej przez spuszczele!!! Chcę być żoną księcia !! Na dobre i na złe - na gorszą rolę niż rola Babci Czerwonego Kapturka trafić nie mogę! Moim przeznaczeniem było zostać wilczym obiadem ! Chcę zmienić swoją karmę !!
No, no... ale jej się udało -pomyślał Wolfram - zmiana roli karmy na lepszą karmę ... - chyba niczego nie pokręciłem ?
- Jesteś pewna Hildegardo ?- zapytała z powagą Mateczka
- Absolutnie jestem!!!- odpowiedziała ze zdecydowaniem Babcia
- Dobrze, odstaw proszę filiżankę i zamknij oczy .
Babcia Hildegarda odstawiła filiżankę tak energicznie, że aż pszczółka przejściowo straciła kontakt z rumiankowym kwiatkiem . Tak ! Determinacja i chęć zmiany dotychczasowego życia była w Babci Hildegardzie wielka.
Mateczka również zamknęła oczy i coś mruknęła pod nosem . Wszyscy wstrzymali oddech ...
Zanim Hildegardę okryła zielona chmurka , kamuflaż w postaci grubej warstwy podkładu odpadł z jej twarzy , niczym płaty tynku . Płaty rozpadły się na błyszczące drobinki , drobinki lśniąc zanurzyły się w chmurce , chmurka pulsowała , błyszczała....
Zosia ( dawniej Czerwony Kapturek) i Wolfram obserwowali zielonolśniące zjawisko z zapartym tchem , albowiem piękne ono było . Zaiste baśniowe ...
Coraz mniej puchatej zieleni, coraz więcej błysku i ... na kanapie zamiast Hildegardy ukazała się ... żaba .
- Dobra jestem , co ? - uśmiechnęła się z zadowoleniem Mateczka - Te błyski.... To chyba był podkład z błyszczącymi drobinkami.
Członkowie zamkniętego projektu w liczbie osób już tylko dwóch ( czy żaba liczy się jako osoba?), wpatrywali się ze zdumieniem w płaza dość pokaźnych rozmiarów . Płaz miał na pyskotwarzy szeroki uśmiech - wywołany najprawdopodobniej warunkami anatomicznymi a nie zadowoleniem z zaistniałej sytuacji . Hildegarda nigdy nie uśmiechała się tak szeroko.
- .... ale to jest ... żaba .... chyba żaba .... - wyjąkała Zosia ..
- chyba.... - zgodził się Wolfram nie mniej zaskoczony
- To nie "chyba żaba" tylko żaba śmieszka , żeby bylo weselej - oświadczyła zadowolona z siebie Mateczka z terenów podmokłych
- ... ale to jest nie śmieszne.... chyba.... - poddała w wątpliwość opinię Mateczki Zosia
- ... chyba nie jest ... - potwierdził Wolfram- tak naprawdę nie wiedział co powiedzieć, nie wyrobił bowiem sobie własnego zdania na ten temat
- Spełniam tylko życzenia - oświadczyła promiennie uśmiechnięta Mateczka sięgając po kuferek .- Mam tutaj Księcia . Po nieudanym związku z pewną modelką zażądał kategorycznie powtórnej zamiany w żabę .
Chodź mój Książę, chodź - mam dla ciebie niespodziankę - Mateczka delikatnie szukała książęcej zawartości w kuferku .
Żaboksiążę odsypiał spokojnie w bezpiecznym miejscu wszystkie imprezy w których musiał uczestniczyć u boku modelki . Nie był zadowolony z poszturchiwań , nawet delikatnych . Śniła mu się piękna, podmokła łąka pełna tłustych owadów, smakowitych skorupiaków ... a tu pobudka !
Co o tym wszystkim myślała zżabiała Hildegarda nie wiadomo. Nie oswoiła się jeszcze ze swoją nową postacią . Wilgotna skóra, brak makijażu - to może wzbudzić niepokój i dezorientację .
Posuń się mój Książę, zrób miejsce - masz nową towarzyszkę życia - przemawiała słodko Mateczka , biorąc delikatnie do ręki oszołomioną przemianą Hildegardę. Oszołomienie oszołomieniem ale do zmniejszonego jestestwa Hildegardy dotarło jedno słowo "Książę"!
Zrobiła wdech, dumnie wypięła biust - co w przypadku żaby jest wielkim wyczynem i nie robiąc problemów dała się włożyć do kuferka . Ba, można nawet zaryzykować twierdzenie, że ochoczo do niego wskoczyła.
Książę przyjął fakt pojawienia się Hildegardy nad wyraz spokojnie - jego koszmarem bowiem było zobaczyć u swego boku postać modelki o ustach glonojada .
- ... i co z nią (nimi) teraz będzie ? - zapytała zmartwiona trochę Zosia . Nie mogła sobie wyobrazić, że ktoś z własnej woli chce zostać żabą, nawet utytułowaną.
- ... no właśnie ? - zapytał Wolfram . Znowu nie popisał się inicjatywą i własnym pomysłem na podsumowanie zaistniałych zdarzeń
- Mają zapewnione spokojne miejsce w moim Sanktuarium . Jeśli będą mieli nowy, inny pomysł na życie , środki na ich kontach będą na nich czekały.
- A ten dom ? - zapytała Zosia
- Jesteś nim zainteresowana ?
- Nie , nawet go nie lubię .
- W ramach likwidacji projektu przeniosę go do Sanktuarium . Zbieram figurki baśniowych postaci, wilka mam tylko jednego . A ty Wolframie ? Chcesz zamienić się w wilka ? Uprzedzam, że w lasach jest spora konkurencja ...
Zamyślił się . Biegać po lesie z watahą , jeść surowe mięso , znaczyć odchodami terytorium (fuj!), mieć pchły albo kleszcze - albo jedno i drugie... Nawet teraz miał na sobie antykleszczową obróżkę ukrytą zmyślnie pod skórzanym niby naszyjnikiem . W domu czekał na niego motocykl - zadbany, wypieszczony... Nigdy więcej nie wejdzie do lasu !!!
- Chciałbym zachować obecną postać , zdecydowanie !
- Dobrze, zostaniesz człowiekiem - ty i twoi bliscy . Mądra decyzja - pochwaliła Mateczka . - A ty Zosiu ?
... a co mogę robić ? - dawny Czerwony Kapturek była zagubiona. Po zamknięciu projektu nie miała przeciw czemu się buntować (przynajmniej chwilowo). Nie będzie musiała przyjeżdżać do znienawidzonej chatki w lesie..
- Postacie z baśni na ogół zajmują sie tematami, które w jakiś sposób są im bliskie - zaczęła wyjaśniać Mateczka. - Siostry Kopciuszka mają hurtownię z ortopedycznym obuwiem i otworzyły salon podologiczny . Złota Rybka do spółki z Arielką założyły sieć sklepów akwarystycznych, Kopciuszek ma własny program "Metamorfozy - od Kopciuszka do królewny", książę z baśni o Kopciuszku ma dobrze prosperujący sklep z obuwiem dla tancerzy , muzykanci z Bremy to znana rockowa kapela "Pluszowe Zwierzaki", Liczyrzepa został księgowym, możliwości jest wiele...
My tu gadu, gadu a czas leci . Muszę odwieźć książęcą parę do Sanktuarium i ogarnąć się gruntownie- Szewczyk Dratewka ma dzisiaj pokaz nowej kolekcji obuwia i torebek . Możecie pojechać ze mną, trzeba wspierać przyjaciół .
Pojechali, bo co innego mieli do roboty...
Kiedy Zosia zapoznała się z wysokością swojej baśniowej odprawy , przestała myśleć o epatowaniu atrybutami buntowniczki . Ukończyła prestiżową uczelnię projektowania mody prowadzoną przez Trzy Wróżki . Zdolności zdolnościami ale znajomości też są ważne . Kolorem wiodącym w jej kolekcjach jest oczywiście kolor czerwony . Trudno było do niego przekonać rockową kapelę "Pluszowe Zwierzaki" ale jakoś się udało. Od tej pory zaczęto w gwałtowny sposób poszukiwać czerwonych skórzanych kurtek i spodni. Szewczyk Dratewka musiał rozszerzyć asortyment i zatrudnić całe stado krasnoludków do pomocy . Interes kwitnie .
Wolfram spełnił swoje marzenia - ma salon z motocyklami i specjalistyczny warsztat . Przygarnął podwórkowego kota, takiego prawdziwego, miauczącego , nie mającego krewnych w żadnej z baśni .
Wolfram poznał również dziewczynę Belcię . Oprócz urody ujęła go jej przedsiębiorczość . Belcia bowiem jest właścicielką kilku pralni samoobsługowych. Kot Belcię również polubił . Belcia ma psa Sebastiana . Kot polubił także i jego. Rodzina Wolframa odetchnęła z ulgą . Będą sobie żyć spokojnie , po ludzku.
Bella i Wilk .... Mateczka z Bagien zaciera ręce z zadowolenia :)
Monitoruje bowiem z Sanktuarium losy swoich podopiecznych, a czasami nadal nimi kieruje.
Czy ciąg dalszy nastąpi ? Tak naprawdę zawsze jest jakiś ciąg dalszy - coś się kończy, coś się zaczyna .
P.S. Książęca para Śmieszek doskonale odnalazła się na łące Sanktuarium. Razem polują na owady ( czasami nawet na coś większego ) . Jedzenie, ciepło, zielona trawa i czysta woda . Niektórym wystarczy to w zupełności do prowadzenia spokojnego życia . Tylko leśniczy jakoś zmarkotniał . Codziennie liczy drzewa , jest ich coraz mniej...
Co to za cudny wilkołak na pierwszym zdjęciu? Sygnatura, nazwa?
OdpowiedzUsuńBesu doskonale rozumiem Twój zachwyt - jestem pod urokiem owego jegomoscia od pierwszego błysku wilczego uzębienia 🐾🐾
UsuńBBC 2006 Licensed by BBC Worldwide Limited 🙂
OdpowiedzUsuńTo oczywiście ja, KZ. Jakoś mi tak anonimowo wyszło...:/
UsuńJa chcę wiecej takich baśni!!!
OdpowiedzUsuńSię pisze następna ;)
UsuńAkcje, aplikacje, pobaśniowe komplikacje i inne rewelacje!!!
OdpowiedzUsuń... każdy świat ma swoje komplikacje :):)
UsuńLokomotywa z krasnoludką To pewnie też pokłosie fantazji Mateczki z B.
OdpowiedzUsuńMateczka z B. musi nadążać za postępem , więc jej fantazja obejmuje coraz więcej :)
UsuńJa pierniczę, to jest genialne! Zakochana jestem w Twoim talencie, Złotousta :p
OdpowiedzUsuńDzięki N., dzięki :) :*** Zawsze Cię poznam - nawet jak występujesz Anonimowo ;)
UsuńWspaniała opowieść. Czytałam z ogromną przyjemnością, Kasiu.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :) , dziękuję :):)
UsuńTo jest absolutnie cudowne! 😍Jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej wyobraźni i lekkości języka! Jak dobrze, że dostałam link od Inki!!!
OdpowiedzUsuńBaaardzo dziękuję i zapraszam serdecznie - będą inne baśnie :)
UsuńUwielbiam nowe wersje bajek! Zwłaszcza tak sprawnie opowiedziane... i oryginale! Choć koniec troszkę smutny...
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie - właśnie poddaję obróbce następną baśń . Proces przemiany w żabę odwracalnym jest :) Gwarantuję !!! :D
Usuń