Kto
wie, jak potoczyłyby się losy Dziamdziaka , gdyby Gorgon nie
poszedł w niedzielę do Marka i spragniony nie otworzył lodówki ??
Kto
wie.....
Czy Matka Natura miała jakieś
szczególne plany związane z
Dziamdziakiem ?
Chyba nie. Skonstruowała
go w sposób prosty :
we
wnętrzu niekształtnej głowy umieściła pęcherzyk połączony rurką
z jamą chłonąco-trawiącą .Gdy jama pełna była pokarmowej
treści , pęcherzyk prawidłowo spełniał rolę organu sterującego
zachowaniem Dziamdziaka .
Gdy
jama chłonąco-trawiąca była pusta , Dziamdziak rozpaczliwie
usiłował ją wypełnić pochłaniając różne produkty ,
niekoniecznie pokarmowe .
Miał
również maleńkie, płochliwe serduszko .
Matka
Natura spojrzała na swoje dzieło z niesmakiem i powiedziała :
Fuj,
jaki on brzydki, chyba jestem przemęczona , powinnam odpocząć .
….
i Dziamdziak poszedł w świat z etykietą „Fuj” …
Jego
mały pęcherzyk nie ogarniał znaczenia tego słowa , ale instynkt
podpowiadał mu, że lepiej wieść życie w ukryciu .
Pewnego
dnia trafił przez otwór wentylacyjny do mieszkania Marka.
Wygłodniały zobaczył niedomkniętą lodówkę.
Chciał
tylko do niej zajrzeć – zajrzał, zajrzał jeszcze i jeszcze,
jeszcze głębiej ( ma słaby wzrok ) i nagle....bęc ! Ktoś
gwałtownie zamknął
drzwi
lodówki i nieszczęsny Dziamdziak , pogrążony w ciemnościach
wylądował
całą
osobą w śmietankowym budyniu .
Wystraszył się, ale że był
głodny przyswoił sobie budyń bez większych problemów . Przysnął
na chwilę, obudził się i zjadł dwa pleśniowe serki, kawałek
tortu i pasztetu .
oczuł
się syty i pęcherzyk dziamdziakowy zarządził ewakuację .
Łatwo
zarządzić, trudniej wykonać .
Piszczał
Dziamdziak cieniutko i rozpaczliwie, miękkimi łapkami drapał
zamknięte drzwi. Bardzo go to zmęczyło , przytulił więc
rozdygotane ciałko do placka z wiśniami, nakrył się listkiem
sałaty i zasnął .
Przyśniła
mu się straszliwa, zimna samotność, która odsuwała od niego
smakowite kąski mówiąc „ fuj ! To nie dla ciebie !” , krzywiąc
przy tym swoją smutną twarz
z obrzydzeniem .
Nagle
coś go obudziło – to światło !! Czy to słońce ??
Na
wszelki wypadek schował się za osełką masła .
Gorgon
otworzył lodówkę w poszukiwaniu swojego ulubionego sfermentowanego
soku jagodowego z dodatkiem cynamonu.
Soku
nie znalazł . Zza osełki masła patrzyły na niego wielkie,
wystraszone oczy .Uniosły się nieco do góry, ukazując szeroką,
bezzębną paszczę .
„Fiu,
fiu” powiedział
półgłosem Gorgon. Zdecydowanie chciał powiedzieć „Fuj”,
ale powiedział co innego . Zaczął się zastanawiać kiedy „Fuj”
zamieniło się w „Fiu,fiu”
i jak to jest możliwe .
Żółte
Coś poruszyło się .
Pierwszy
raz widzę takie masło-pomyślał
.
Jakie
dziwne opakowanie...
-
Marek,
masz chyba bardzo nieświeże masło, zaczęło się już ruszać
-
krzyknął do kolegi.
Marek
zajęty był oglądaniem transmisji z wyścigu stepowych żółwi .
Jego faworyt przewrócił się właśnie na grzbiet i bezradnie
machał łapkami. W tym dramatycznym momencie jedną z ostatnich
rzeczy jaka mogła Marka
ainteresować
,było chodzące masło w jego lodówce .
-
Weź
je sobie ! Możesz nawet wyjść z nim na spacer !
Żółw
cały czas bezradnie machał na wszystkie strony łapkami .
-
Serio
?? A nie ugryzie mnie ??
-
Masło
??
Na
widok wyciągniętej ręki Dziamdziak zapadł w stan odrętwienia .
Tak zarządził przerażony pęcherzyk w jego głowie . Maleńkie ,
wystraszone serduszko chciało schować się w jamie
chłonąco-trawiącej. Gdyby
umiał mówić, przerażenie odjęłoby mu mowę .
Nareszcie
!! Pomoc techniczna postawiła żółwia na nogi. Ale co to ??
Otępiały
żółw pomylił kierunek wyścigu i zaczął podążać coraz
szybciej w stronę... startu ! Marek złapał się za głowę...
-To
co mam zrobić z tym czymś ?? -
zapytał Gorgon
-
Zabierz
to sobie i nie mów nic mojej żonie, jutro wraca z urlopu . Nie może
dowiedzieć się, że tak długo nie sprzątałem lodówki, że coś
się
niej zalęgło .Mam nadzieje,
że nie napaskudziło na mój placek
z
wiśniami...
Nareszcie
!!! Żółw zorientował się, że coś jest nie tak i po chwili
namysłu zaczął podążać w stronę mety . Może jeszcze nie
wszystko stracone ...
Gorgon
odsunął osełkę masła i wyjął z lodówki zesztywniałe z zimna
i
strachu żółte ciałko pokryte zaschniętym budyniem .
...i
stała się rzecz bardzo dziwna .
Dziamdziak
poczuł ciepło . Nie tylko zmianę temperatury zewnętrznej , to
było ciepło wewnątrzdziamdziakowe , takie jak po zjedzeniu dobrze
uwędzonej słoninki .Na taki specjał Dziamdziak trafił tylko raz w
swoim życiu i nigdy nie zapomniał błogostanu posłoninkowego.
Błogostan uśmiechnął się teraz do Dziamdziaka i utulił stworka
do snu
-
To
coś zasnęło
–
zdziwił się Gorgon .- Zabieram
to do domu
.
-
Dobrze,
dobrze, to cześć
– odpowiedział Marek .
Żółw
zaczął rozwijać wręcz szatańską szybkość , jeszcze tylko 200
metrów, może zakwalifikuje się do pierwszej dwudziestki...
Gorgon
niósł stworka bardzo ostrożnie, a Dziamdziakowi śniły się
batoniki
z malinowym nadzieniem i śmietankowe dropsy .
-
Zobacz
co znalazłem
–
powiedział w domu do Kaśki
Kaśka
obejrzała stworka, pogłaskała po brzuszku i zapytała :
-
Gdzie
to znalazłeś ??
-
W
lodówce u Marka
-
Chyba
dawno w niej nie sprzątał-
uśmiechnęła się
Dziamdziak
już się obudził ale postanowił udawać, że śpi .Pęcherzyk
Dziamdziaka cały czas czekał na oczywiste „Fuj” ale... się nie
doczekał .
-
Wiesz,-
powiedział zamyślony Gorgon – na
Wszechbooku, na koncie Matki Natury jest lista „ Wybryki, czyli to,
co mi w życiu nie wyszło”, może tam powinienem sprawdzić ??
-
A
po co ?
-
skrzywiła się Kaśka z niesmakiem – Chyba,
że jest tam napisane czym go karmić , ale wątpię . Trzeba go
wykąpać i będzie ładnie wyglądał . Jak się Naturze nie podoba,
nie musi go oglądać.
Ja
uważam, że jest słodki .
Pęcherzyk
kazał Dziamdziakowi otworzyć chociaż jedno oko . Słodki ? Słodki
jest batonik, słodka jest kostka cukru ale Dziamdziak ??
Dziamdziak
jest Fuj !!
-
Wykąp
go, a potem dokładnie zawiń w ręcznik, a ja utrę mu marchewkę i
dam trochę mielonego mięsa. Ciekawe co wybierze....-
powiedziała Kaśka .
Pęcherzyk
był wstrząśnięty – Dziamdziak nie jest już Fuj ??? Marchewka ?
Mielone mięso ?? Dla Dziamdziaka ??
….
i tak Dziamdziak znalazł dom . Nigdy przedtem nie miał domu .
Mieszkał kiedyś przez dwa dni w pudełku na buty ale musiał
uciekać, kiedy właścicielka pudełka włożyła do niego parę
butów na wysokim obcasie . Jeden z obcasów zranił Dziamdziaka w
łapkę .Teraz
dostał własny koszyczek, piłeczkę do zabawy i … coś w rodzaju
kuwetki .
… i
jeszcze jedno !! Dziamdziak dostał własne imię !!
To
już nie zwykły Dziamdziak ale Pan Bąbelek !!!
Witajcie , to moje bajdurzenie z Zaświatów Internetowych :):) .
Wybaczcie dziwaczną szatę graficzną tekstu ale z nieznanych mi przyczyn tekst zaczął żyć życiem własnym
i z własnej inicjatywy podkreślił wytłuszczonym drukiem to i owo . Niestety siedząc przy bibliotecznym komputerze nie mam czasu tego poprawić :( .
Jeśli treść spodoba się Wam , wprowadzę cykl Dziwaczkowych Bajdurek :):)
Powtarzam swoją zaświatową mantrę - jak tylko odzyskam Internet odpowiem na Wasze komentarze :):) .
Syrenka NAPRAWDĘ śpiewała !!!!
Pozdrawiam Was serdecznie :):)
Początku nie ogarniałam, ale ważne, że koniec końców Pan Bąbelek został pokochany :-) Dziamdziak i Pan Bąbelek brzmi o niebo lepiej niż danonowy Mały Głód... ;-)
OdpowiedzUsuńHistoryjka fajna, ale bardziej rozwaliły mnie te na maksa brokatowe usta Scenki :O
OdpowiedzUsuńo, to skoro syrenka naprawdę śpiewała to chyba już rozumiem te "zaświaty"
OdpowiedzUsuńa Pan Bąbelek jest oczywiście uroczym stworzonkiem, choć też jak większość
ludzików - wypadkiem przy pracy ;) ponoć każda potwora znajdzie swego amatora,
a Pan Bąbelek również zasługuje na ciepły domek i traktowanie (chociaż - jakby
przeholował ze słoneczkiem może zmieniłby kolor i byłby to Pan Pomidorro?)
Niezwykła historyjka okraszona fantastycznymi zdjęciami! Masz niewiarygodną fantazję! Podziwiam szczerze i pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńRewelacyjna historia, niesamowita wyobraźnia :D Zdecydowanie domagam się Dziwaczkowych Bajdurek jako stałego elementu bloga!!!!! Historię czytało się rewelacyjnie, z radością i zaciekawieniem! Ja jestem zachwycona! Pozdrawiam serdecznie :D
OdpowiedzUsuńMały, zagubiony biedul. Smutek mnie ogarnął, gdy wszyscy za nim "Fuj" wołali. Przecież niczym sobie nie zasłużył na takie traktowanie. A że jest trochę inny od tych ślicznych i mięciutkich? To nie jest wystarczający powód, żeby go dołować. Świetnie, że znalazł przytulisko!
OdpowiedzUsuńJaki cudowny Dziamdziak! Jest przesłodki a intelektem przypomina jednego z moich- Gapcia.
OdpowiedzUsuńsuper historia; u mnie mieszka jeden z rodziny dziamdziakowatych, ale na szczęście jego historia nie jest tak tkliwa, dotarł do mojego domu w pudełku prosto ze sklepu i od razu przywłaszczyła go sobie Teo, został jej najukochańszą zabawką; są nierozłączni, a na imię ma Ufok :)
OdpowiedzUsuń